niedziela, 21 października 2018

The Perfect Game #3. Słodkie Zwycięstwo

Autor : J. Sterling
Tytuł : The Perfect Game #3.
             Słodkie Zwycięstwo
Wydawnictwo : Sine Qua Non
Rok wydania : 2018




Jak bardzo nieprofesjonalna będzie ta opinia, jeśli już teraz powiem, że było słodko aż do porzygu? Tytuł tej części zdradza tak wiele, że spokojnie całą fabułę można było streścić w epilogu i nie marnować drzew. Gdzie był Greenpeace gdy wycinano ten las? 

"No więc śmiało. Odmów swoje zaklęcia. Odpraw na niej to babciowe voodoo"

Historia rozpoczyna się w momencie zakończenia poprzedniej części. Cassie i Jack są po ślubie, ona jest wziętym fotografem, a on gwiazdą baseballu. Jednak małżeńską idylle zakłóca kontuzja Jacka. Niestety, zostaje on wykluczony z gry na 6tygodni. Jak poradzi sobie z taką przeciwnością? I czy Cassie okaże wsparcie? 

"(...) miłość to jedyne na tym świecie, dla czego warto zaryzykować wszystko, co się ma."

Kontuzja naszego okropnego, głównego bohatera to najważniejszy wątek tej powieści. Nie wiem, czy autorka specjalnie wyolbrzymiła ten epizod, czy tak wyobraża sobie prawdziwe życie, ale mężczyzna zachowujący się jak rozkapryszony 2-latek w momencie buntu, odrzucił mnie już po kilku stronach. Bo kontuzjowany Jack ma pretensje do całego świata i wyżywa się na biednej żonie. A ona całym swoim głupim sercem znosi ciche dni i krzywdzące odzywki. Płacze po kątach i tłumaczy przed rodziną. Brawo za wyrozumiałość dla takiej ciepłej kluchy. To już było bardzo złe, ale to nie wszystko. 

Po tych dramatycznych wydarzeniach, następuje nagły zwrot akcji. Cassie jest w ciąży! Tutaj robimy przeskok, aż do momentu porodu. Ja nigdy nic nie urodziłam, więc jeśli się mylę, poprawcie mnie, ale takie rzeczy to nawet w fantastyce nie przejdą. Cassie odchodzą wody, budzi swojego męża, ładują się do auta i zaczyna się rozmowa na temat porzucania baseballu przez Jacka. Idealny moment. Na szczęście docierają do szpitala, gdzie za chwilę zjedzie się cała rodzina. I Cassie leżąc z tym brzuchem na sali prowadzi pogawędki towarzyskie ze wszystkimi osobami z rodziny. Każdemu z osobna poświeca czas, bo wiecie, kto by się tam śpieszył z porodem. Gdzie kawa i ciasteczka?




To była tak złe, że wstyd mi, że pokazuję tutaj okładkę. Fakt, 250 stron przebrnęłam dość szybko, bo nie było się nad czym zastanawiać, to jedyny plus. Noo i jeszcze okładka jest całkiem ładna. Ale to wszystko, co mogę dobrego powiedzieć o tej książce. 

Za możliwość przeczytania dziękuję portalowi czytampierwszy.pl 


Recenzja The Perfect Game #1 Rozgrywka
Recenzja The Perfect Game #2 Zmiana


7 komentarzy:

  1. Nie czytałam żadnej z tych książek, ale nie jest to serią, która mnie zainteresowała. :)

    swiatwedlugkasi.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. hahaha! "Nigdy nic nie urodzilam". Dobre. Ale wyobrażenie o porodzie masz lepsze niz autor ksiazki ;P

    OdpowiedzUsuń
  3. Przeczytałam dwie części (zapraszam do moich recenzji) i jak dla mnie to było wystarczająco. Teraz jednak wiem, że nie będę marnować czasu na zakończenie tego.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Szkoda, jednak po nią nie sięgnę ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. W takim razie nie będę jej czytać :)

    OdpowiedzUsuń
  6. chętnie po nie sięgnę! książki to moja miłość :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Miałam ją przeczytać, ale chyba jednak rezygnuję :)

    OdpowiedzUsuń